Opowiadam o grze wyścigowej Medal of Honor: Above and Beyond VR

Pod koniec lat 90. Steven Spielberg oraz jego nazwa Dreamworks stworzyli pierwszą walkę z części Medal of Honor. Po kinowym debiucie Szeregowca Ryana Spielberg chciał, aby gra wideo oddawała horror II wojny światowej tak toż, jak film. Oba dzieła przedstawiały odrażający obraz bitwy na plaży „Omaha", w jakiej tysiące żołnierzy straciło życie podczas lądowania na zajętej części francuskiego wybrzeża. Medal of Honor stał się ogromnym hitem, nic wiec dziwnego, że seria na powierzchni lat doczekała się piętnastu sequeli. Medal of Honor: Warfighter z 2012 roku zaprezentował się jednak wielką klapą i zapowiadał upadek marki.

Pierwszy Medal of Honor był trudnym eksperymentem. Podobnie stanowi w sukcesu Medal of Honor: Above and Beyond, które zaprojektowano z sprawą o wirtualnej rzeczywistości. Na szczęście deweloperzy ze studia Respawn Entertainment stworzyli bardzo prosty produkt, który spodoba się nie tylko zagorzałym fanom VR. Gra oferuje pięć nadrzędnych misji oraz jednocześnie 56 podmisji. Niektóre z tych punktów, zwłaszcza początkowe, są bardzo ulotne oraz filmowe.

Medal of Honor: Above and Beyond z indywidualnego początku wykorzystuje wszystkie duże strony technologii VR, rozpocząwszy od menu głównego, które jest po prostu kwaterą wywiadu wojskowego OSS. Wszystkie problemy można budować oraz ustawiać w polskich wirtualnych dłoniach, a dodatkowo występować na staroświeckiej maszynie do budowania. Jeśli tylko część się rozpoczyna, zostajemy nauczeni realistycznej również intuicyjnej obsługi naszej broni. Gdy zamierzamy ją przeładować, musimy upuścić pustą amunicję, a potem wyjąć drugą z własnego stanu oraz wpuścić do pistoletu. Większość broni wymaga i zdjęcia iglicy. Taki ręczny rodzaj przeładowania zapewnia dużą część adrenaliny podczas walki. Immersję dodatkowo pogłębia fakt, że aby zmienić punkt widzenia, należy w rzeczywistości poruszyć głową. Najlepsze w ostatnim pełnym jest więc, że potrafimy wychylić się na koniec, by ostrożnie zerknąć zza rogu, lub kucnąć, aby schronić się przed gradem kul. Pod tymże powodem gra może istnieć wystarczająco męcząca, jednak każdemu przyda się odrobina dodatkowego ruchu, nieprawdaż?

A propos zdrowych również intuicyjnych elementów: Above and Beyond trzyma ich niezwykle więcej. Przykładowo, gdy wciskamy strzykawkę w klatkę piersiową lub usuwamy zębami pierścień granatu ręcznego, przesuwając granat w ruchu ust. Są tu też specjalne cele, które stosują zalety VR: na dowód, gdy używamy wykrywacza metalu do badania min lub lornetki, aby znaleźć miejsce wrogów. Istnieją też przejścia strzeleckie, które pragną od nas trafiania do nazistów z bocznego wagoniku samochodu lub dowodzenia działem czołgu. Te sekwencje nie są zbyt rzeczywiste, ale dają grę również dostosowują do czasu serii Medal of Honor, która zawsze nawiązywała do powieści, komiksów oraz filmów przygodowych z lat 50. i 60., w odpowiednio naiwny sposób wprowadzając na siebie wojenne traumaty.

Gra jest zabawna, ale dodatkowo jest główny mankament gry. Wirtualna rzeczywistość płaci się być wspaniała do ukazania horroru wojny, ale zamiast w sumie wykorzystać ten potencjał, Above and Beyond nie daje siebie za poważnie. Śmiem twierdzić, że Half-Life: Alyx oraz Star Wars: Squadrons mogą pochwalić się dojrzalszymi scenariuszami. Czas trwania dialogów więcej nie imponuje, a animacje osób są drewniane. Sposób, w jaki przeciwnicy upuszczają broń, przywodzi na pamięć pierwszą edycję Medal of Honor, co w 2020 roku wybór nie jest komplementem. Ważna by pomyśleć, że więc nic wielkiego, gdy spadający pistolet przemieszcza się w powietrzu w pozycji pionowej, jednakże w VR takie błędy przyciągają również godniejszą ostrożność oraz burzą immersję.

Szkoda szczególnie tych nierealistycznych elementów, gdyż w walce pojawiają się filmy dokumentalne, które malują zupełnie inny obraz. Oglądanie weteranów opowiadających o swoich mocnych zdarzeniach jest mocno wzruszającym przeżyciem, zwłaszcza że widać, jak emocje budzi w nich jedno myślenie o bieżących zjawiskach. Przykro, że rzeczywista konkurencja nie pozostaje wierna tej tonacji, ale spójrzmy prawdzie w oczy: istnieje zatem również gra dla starszych fanów, którzy lubią efektowną akcję i chcą po prostu trafiać do nazistów. Cóż, właściwie niekoniecznie trzeba do nich przewidywać, ponieważ można wziąć wszystkiego, co będzie pod ręką, choćby wideł lub noża kuchennego. Gra jest krwawa, lecz nie tak ostra jak Szeregowiec Ryan, więc nie obawiajcie się festiwalu gore. https://pobierzpc.pl/

Jako strzelanka Medal of Honor: Above and Beyond sprawdza się świetnie. Podczas gdy prace są dość krótkie, a brzmi nie do kraju osiąga filmowy poziom serii Call of Duty, dzięki VR stoi się czymś wyjątkowym. Oficjalne źródła mówią, że nad grą pracowało około 1200 kobiet również podobno toż po szczegółowości świata. Above and Beyond może łatwo zachwycić graczy, którzy do tej chwili nie mieli łączności z możliwą rzeczywistością, podczas gdy fani VR mogą odnieść wrażenie, że poszczególne elementy sterujące mają się gorzej niż w własnych tytułach. Przykładowo, umieszczenie dwóch broni na ramionach potrafi istnieć wystarczająco mylące. Obsługa sprzęcie również poprawianie przedmiotów i są problematyczne. Jedynym wyjątkiem jest atrakcyjny pomysł mapy z pełną jej budową.

Tryb wieloosobowy jest zupełnie generyczny również na większą metę staje się monotonny. Gracze wyróżniają się w nim na dwie grupy, z jakich jedna rozstawia bomby, i druga wymaga je rozebrać, zanim zdetonują. Nie wiadomo, czy Respawn ma w perspektywie wprowadzić kolejne tryby, ale kampania single-player pozwala odblokować nowe formy w multiplayerze. Jeśli poczujecie się oczywiście w singlu, możecie sprawdzić własnych skuteczności w surwiwalu.

Koniec końców, Medal of Honor: Above and Beyond jest dumnym spin-offem serii. Nowicjuszom VR zaoferuje niezapomniane chwile, choć wyjadacze mogą narzekać na zawyżone wymagania sprzętowe również elementy sterowania, które zdecydowanie dużo zastosowano w pozostałych grach. Karykaturalny obraz wojny nie każdemu przyjdzie do smaku, ale gra oferuje te serię ciekawych filmów dokumentalnych. Jest to zakres, w jakim Above and Beyond spełnia swój szczytowy poziom, rzucając światło na kontekst oryginalny oraz osiągając ambicję Stevena Spielberga i Dreamworks.

Ocena użytkowników: 5/10

Wymagania sprzętowe Medal of Honor: Above and Beyond

Rekomendowane: Intel Core i7-9700K 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce RTX 2080 lub lepsza 180 GB SSD Windows 10 64-bit

Dziś gramy w grę PC MXGP 2020: The Official Motocross Videogame

Po głębszym zastanowieniu się stwierdziłem, że nie powinno pokonuje to dziwić. Wtedy w spokoju działa od Milestone, wiele można o nich napisać, a dodatkowo ich realizacjom odda się zawsze kilka rzeczy zarzucić, przecież to przecież twórcy m.in. serii MotoGP. Natomiast na symulacyjnym poziomie są one tak trudne. Przy MXGP: The Official Motocross Videogame zmyliła mnie jednak tematyka produkcji. Nie pamiętam, bym dawał w tak trudną produkcję wyścigową kierującą się na ściganiu crossami. Większość spośród nich stara niezmiernie wierna zręcznościowemu typowi zabawy, oraz ich gameplay nie był za rozbudowany. MXGP to wprawdzie zgoła nowa bajka. Taka, w jakiej wyłożyłem się na pierwszym zakręcie, a potem błąd ten przesłał na trzech kolejnych.

Wszystko z powodu niestandardowego modelu sterowania motocyklem. W przyrównaniu do indywidualnych gier tego rodzaju MXGP: The Official Motocross Videogame dołącza do punktu prowadzenia crossa w całkiem nowy technologia – dwie gałki pada odpowiadają bowiem osobno za sterowanie ciałem zawodnika oraz motocyklem. Milestone podobne sytuacji wprowadzało teraz w MotoGP, a tam chodziło bardziej o zwiększenie opływowości na dalekich prostych lub zwiększenie oporu powietrza na dohamowaniach. Tutaj dobre wykorzystanie potencjału takiego modelu sterowania ma bardzo istotniejsze uznanie. Mówi on bowiem za wyskakiwanie na hopach, za kładzenie motocykla w powietrzu co kieruje na szlak oraz droga jego lotu również zmienia sposób pokonywania przeszkody; odpowiednia obsługa obu gałek jest dodatkowo niesamowicie ważna przy wpadaniu w zakręt – jeżeli dobrze się damy oraz również przechylimy motocykl, możemy powodować ciaśniejsze, agresywniejsze skręty, jednak uwaga – jak z aktualnym przedobrzymy zamiast ładnego zakrętu zaliczymy ładną glebę.

Tryby konkurencje są wręcz typowe dla gier spod skrzydeł Milestone. Z propozycji szybkiej gry do wybory mamy: natychmiastowy wyścig, pojedynczy weekend wyścigowy, a i czasówkę. Bardziej czasochłonne są mistrzostwa oraz system prace. Zanim jednak przejdę do omówienia tego tego chciałbym jedynie wspomnieć o sposobie gry wieloosobowej, który nie – ponownie – stworzony została z wykorzystaniem zewnętrznej usługi, na której powinien otworzyć konto również każdorazowo się logować, aby móc walczyć z innymi graczami. To stare, niedobre i niewygodne rozwiązanie, i o aktualnym, czemu nie warto spośród niego otrzymywać sugerują się obecnie deweloperzy, którzy naszego czasu zaufali GameSpy. Mam możliwość, że również Milestone szybko spośród niego zrezygnuje ku uciesze graczy.

Mistrzostwa to doskonała z propozycji dłuższej ceremonie w MXGP. Wybieramy klasę motocykli, zawodnika (z bazy wielkich lub stworzonego na pozytywny trybu kariery), edytujemy – czyli nie – listę zaplanowanych startów oraz ruszamy, aby pokazać każdym kto tu jest najprawdziwszy. Też jest w trybie prace, z ostatnim, że dochodzi tu więcej elementów oraz realizujemy na samym dole drabiny, jako jedyny "no name". Musimy wypracować sobie nazwisko poprzez starty z ogromną kartą, tylko to jest okazja na angaż w składzie walczącym o mieszkanie w części stawki. Jeżeli w nim pokażemy się odpowiednio zainteresują się nami lepsze zespoły, zarówno ostatnie z piękniejszej klasy wyścigowej. Reszta to standard dla gier od Milestone – znajdujemy swojego menadżera, odbieramy maile, śledzimy wpisy na portalach społecznościowych i odblokowujemy kolejne fatałaszki i kaski dla swego zawodnika. A suma więc tak właściwie niewiele znaczące dodatki do całości, które wiemy już chociażby z ubiegłorocznego WRC czy MotoGP. Serio, Milestone, czas tu na pewne innowacje, ponieważ wtedy co serwujecie obecnie zjada już swój domowy ogon po raz drugi.

Innym aspektem gry, na jaki znacznie najczęściej zdarzyło mi się pomstować, było automatyczne cierpienie z powrotem na szosę w sprawy, w jakiej wyjechałem nawet o metr poza tor. Zdecydowanie MXGP powinno być w współczesnym aspekcie bardziej tolerancyjne i zachować pod opiekę nie odległość od toru, ale czas, który gra nim żyjemy. Dzięki temu, jeśli już wypadnie się poza właściwą trasę gracze mieliby chwila na powrót. Zamiast tego sztuka momentalnie dostarcza nas na materiał toru, co powoduje straconymi sekundami i koniecznością ponownego rozpędzenia motocykla. Mega przeszkadzająca rzecz.

MXGP: The Official Motocross Videogame może pochwalić się całkiem niezłą stroną audio. Niestety mowa tutaj raczej o odgłosach motocykli, ponieważ podczas podróży nie uświadczymy żadnej muzyki wykorzystujące w końcu, a że. Marzyłem o tym, aby przy starcie kiedy również przez cały czas zmagań towarzyszyło mi jakieś ostre, rockowe granie. Niestety, nic z tego. Gra w atrakcji odnosi się wyłącznie do menu i bogata o niej napisać wszystko, oprócz tego, iż w jakikolwiek sposób zagrzewa do zaciętej rywalizacji.

Produkcja może za to legitymować się świetną oprawą graficzną. Mowa tu nie ale o dopracowanych w szczegółach modelach motocykli również kierowcach, którym nawet ubrania pięknie falują przy większych szybkościach i realistycznie się brudzą, ale również wyglądzie tras, systemie w jaki budzą się błotne czy piaskowe koleiny, a jeszcze naturalnym lub sztucznym oświetleniu plus tego, w jaki metoda gdzieniegdzie pojawia się światłocień. Na tymże tle troszkę gorzej składa się jedynie publika, która stanowi co prawda animowana (w jasny sposób), a dodatkowo tak że, że to proste modele ustawione w środowisku. Na wesele podczas wyścigu jedziemy zbyt szybko, aby się im całkowicie przyjrzeć. Naszą wymarzoną skoro MXGP: The Official Motocross Videogame robi naprawdę daleko, to już dzisiaj ostrzę sobie zęby na tegoroczne MotoGP, które deklaruje się także dobra oraz odchodzi na konsole nowej, zaś nie minionej generacji.

Reasumując, MXGP: The Official Motocross Videogame to kawał świetnych wyścigów z crossami w sile głównej, które są naprawdę grywalne. Najistotniejsza rzecz, a wtedy model jazdy, została przygotowana naprawdę porządnie także stanowię wszystek podziwu dla Milestone, iż nie potraktowali go po macoszemu, jak większość producentów, którzy wybierali się za taką tematykę. Dzięki temu prowadzenie motocyklem crossowym po hopach i zakrętach nabrało innego wymiaru. Gra dobrze wygląda i brzmi, choć brakuje mi w niej stałego soundtracku. Momentami wkurzałem się na automatyczne powracanie na kurs po wypadnięciu, bawiłeś się oraz z bardziej nowoczesnej promocji również skojarzonego z grą multi – trzymam kciuki, aby te punkty pojawiły się w kontynuacji MXGP. https://pobierzpc.pl/

Ocena użytkowników: 6/10

Wymagania sprzętowe MXGP 2020

Minimalne: Intel Core i5-4590 3.3 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 lub lepsza 15 GB HDD Windows 10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-6700 3.4 GHz / AMD Ryzen 5 3600 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060 / 4 GB Radeon RX 580 lub lepsza 15 GB HDD Windows 10 64-bit

Wszystko o Airborne Kingdom Torrent

Airborne Kingdom jest osadzoną w warunkach fantasy strategią przylegającą do rodzaju city builder, która pozwala nam zaprojektować również wyprodukować latającą metropolię. W realizacji tej znajdziemy również elementy eksploracyjne. Tytuł został przygotowany oraz przekazany przez studio The Wandering Band i stanowi jego debiutanckim projektem. W zestaw tego mechanizmu wchodzi jednak kilku branżowych weteranów, jacy w przeszłości pracowali nad tak atrakcyjnymi firmami, jak Dragon Age czy Battlefield.

Zadaniem gracza w Airborne Kingdom jest skonstruowanie oraz stworzenie latającego miasta, a następnie zarządzanie nim. Liczbę mieszkańców zwiększamy, przyciągając nomadyczne plemiona chodzące po pustyni, nad którą podnosi się nasze królestwo. Potrzebne jest również eksplorowanie mapy, pytanie o zasoby czyste również kupowanie pod opiekę potrzeb naszych podopiecznych.

Istotną kwestię w imprezie pełni także nawiązywanie związków spośród drugimi plemionami. Dzięki handlowi oraz współpracy z nimi możemy zdobywać potrzebne nam dobra, a też poszerzać swoją umiejętność – to zaś umożliwia nam rozwijanie technologii, którą jesteśmy w mieszkanie wykorzystać, żeby poprawić warunki bytowe swoich podwładnych. https://pobierzpc.pl/wrc-9-download-pelna-wersja-gry-pc/

Produkcja korzysta z losowo generowanych map, przez co za każdym razem rozgrywka wygląda trochę inaczej.

W Airborne Kingdom możemy pracować wyłącznie samotnie. Podstawą gry jest sposób single player.

Airborne Kingdom posiada ładną, trójwymiarową oprawę graficzną. Na inną uwagę zasługują tutaj projekty lokacji, które opisują się pastelową paletą barw i mocnym, baśniowym klimatem. Niczego zarzucić nie można jeszcze technicznej stronie gry – oświetlenie wyraża się wiarygodnie, podkreślając atuty oprawy. W okresie zabawy towarzyszy nam ścieżka dźwiękowa napisana przez Paula Aubry’ego i Simona Desrochersa.

Tryb gry: single player

Ocena użytkowników: 6/10

Wymagania sprzętowe Airborne Kingdom

Minimalne: Intel Core i7-3770 3.4 GHz / AMD FX-8350 4.0 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7870 lub lepsza 2 GB HDD Windows 7

Rekomendowane: Intel Core i7-8700 3.2 GHz / AMD Ryzen 7 1800X 3.6 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060 / 4 GB Radeon RX 580 lub lepsza 2 GB HDD Windows 10

Triki w grze Super Meat Boy Forever

Co prawda od momentu zapowiedzi Super Meat Boy Forever do premiery gry, jaka planowała znaczenie 23 grudnia bieżącego roku, nie minęła cała wieczność, ale kontynuacja hitu z 2010 roku powstawała naprawdę długo (choć nie tyle, co będący ostatnio na ustach wszystkich Cyberpunk 2077). Autorzy recenzowanej prac ze studia Team Meat nie poszli a po drogi najmniejszego oporu, bo Super Meat Boy Forever jest czymś dużo dużo niż pakietem nowych map. Lub więc właściwie? Ciężko jednoznacznie zdać na ostatnie proszenie w dwóch słowach, ale spróbuję: to zależy! https://pobierzpc.pl/project-cars-3-download-za-darmo/

Na pierwszy etap oka Super Meat Boy Forever jest mocno tą jedyną grą, co jego poprzednik, bowiem ponownie przechodzimy do wykonywania z platformówką przedstawiającą się wysokim poziomem sztuki oraz dwuwymiarową oprawą graficzną. Wystarczy jednak przejść fragment pierwszego rzutu, aby zauważyć diametralną różnicę względem pierwowzoru. Nie panujemy Meat Boya bezpośrednio, gdyż Team Meat stworzyło grę typu auto-runner. Znaczy to, że nasz bohater przemieszcza się automatycznie, a my musimy odpowiadać na to, co dzieje się na monitorze w dogodnych czasach.

Super Meat Boy Forever to wykonywa, w której prowadzimy tylko dwoma przyciskami. Sam spośród nich daje nam na skakanie również spełnianie szarży, i drugim kucamy lub atakujemy napotkanych przeciwników. Zabawa łączy się więc dokładnie na tym samym, co dekadę temu, a wtedy pokonywaniu rozmaitych przeszkód, unikaniu pułapek oraz eliminowaniu wrogów. Standardowo poza szeregowymi niemilcami na bliskiej możliwości staną i duzi bossowie.

Brak możliwości zmiany kierunku rozwoju z przodu jest właściwie irytujący. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż w Piękne Meat Boy Forever zginiemy nawet, gdy po prostu odbijemy się od ściany również dobiegniemy do wewnętrznej strony ekranu bez kontaktu z wszą przeszkodą. Z okresem ale można się do tego przyzwyczaić, bo pomimo wspomnianych mankamentów, Team Meat przygotowało grę typu „easy to learn, hard to master”. Jak grać? Reakcja na owo wydarzenie znamy po kilkudziesięciu sekundach rozgrywki, jednak z okresem jest ona uzupełniona o nowe ciekawe dodatki. Ale kiedy przejść wszystkie poziomy… Cóż, zatem nie lada sztuka, bo pracuje nie powtarza się łatwiejsza od pierwowzoru. Natomiast na pewno stanowi dużo łatwa.

Wspomniałem już o sterowaniu za pomocą dwóch przycisków także o aktualnym, że Meat Boy tym jednocześnie przenosi się automatycznie. W centralnej odsłonie cyklu śmierć oznaczała konieczność powtarzania całego okresu od indywidualnego początku. Tutaj natomiast zaimplementowano system punktów kontrolnych (nie ma ekranów ładowania, po zgonie natychmiast wracamy do nowego checkpointu), wtedy w razie pomyłki musimy przejść niewielką ilość danej lokacji, co wielu graczy skutecznie przekona do otwarcia swoich wartości. Powinien natomiast mieć, że Super Meat Boy Forever zawsze wymaga zarówno małpiej zręczności, jak i ogromnej cierpliwości.

Super Meat Boy Forever to kilkoro taki taniec wokół pułapek i wrogów. Odpowiednie wyczucie czasu jest klucz do sukcesu. Trzeba idealnie się zgrać z otoczeniem, by przejść dalej. Początkowo, rzecz jasna, każda porażka ogromnie frustruje, ale pokonanie danego fragmentu sprawia, że przeżywamy nie tylko ulgę, tylko dodatkowo zdrową satysfakcję. Wynika toż ze świetnie wyważonego poziomu trudności. Cały okres czuć, że wyzwanie stanowi w swym zasięgu.

To, że Super Meat Boy Forever zawiera punkty kontrolne dane jest obecnością systemu odpowiadającego za losowe generowanie poziomów. Otóż każdy etap pochodzi z niemało dużych klocków wiązanych ze sobą w jedną całość. Dlatego też oddzielone są one z siebie wspomnianymi już checkpointami. Więc z kolei sprawia, że inne dzieło studia Team Meat ma dużo wyższe replayability. Poza możliwością poznania każdych czasów w tamtych sytuacjach możemy dodatkowo wypełniać rozmaite wyzwania dokonane przez twórców. Dacie radę zebrać bonusowe przedmioty oraz wbić najwyższą lokatę we wszystkich levelach? Niektórym do szczęścia wystarczy odpalenie napisów końcowych.

Na potrzeby Super Meat Boy Forever opracowano nieskomplikowaną, lecz angażującą historię. Dowiadujemy się, że tytułowy bohater oraz Bandage Girl mają dziecko. Nugget, a zatem córka wspomnianej pary, zostaje jednak porwana przez wielkiego z podstawowej grup Doktora Fectusa, to naszym bohaterom nie jest nic innego, jak zacząć do boju i zabezpieczyć naszą pociechę. Fabułę poznajemy oglądając przerywniki filmowe. Niektóre z nich oznaczają kolejne fragmenty opowieści, ale nietrudno zauważyć, że większość spośród nich powstała tylko po to, aby wyśmiać inne produkcje. Luźny humor jest tu obecny mało na dowolnym kroku, co chodzi oczywiście zdać na plus.

Jeśli ktoś polegał na to, że Super Meat Boy Forever zaoferuje zupełnie własny styl graficzny, to cóż – nie jesteśmy prawych wiadomości. Pod względem oprawy wizualnej recenzowana wykorzystuje do bólu przypomina Super Meat Boya z 2010 roku zaś stanowi toż całkiem zrozumiałe, jednak mamy do rezygnowania z czymś w rodzaju pełnoprawnej kontynuacji. Na wycieczkę zasługuje również klimatyczna, choć nienarzucająca się nikomu ścieżka dźwiękowa, która doskonale tworzy się spośród obecnym, co teraz uważamy na ekranie.

Na skutek szczególnie poważna informację. Super Meat Boy Forever w kategorii na Switcha (testowałem grę oczywiście na ostatniej platformie) owszem, pozwala na imprezę przy zachowaniu joy-conów, natomiast nie oferują one aż takiej precyzji, jak Pro Controller. Bez niego dużo nie przystępować do gry, ponieważ będziecie się niepotrzebnie irytować. Domyślne kontrolery są idealne do chwila skomplikowanych tytułów. Super Meat Boy Forever do nich nie należy, choć pozornie mogłoby się wydawać, że tak dokładnie jest.

Super Meat Boy Forever to przyjemna produkcja, momentami wręcz fenomenalna, o ile zaakceptujemy fakt, że mechanika rozgrywki znacząco dzieli się z tej, jaką potrafimy z podstawowej strony serii. Wprowadzenie systemu automatycznego przenoszenia się, dodanie losowo generowanych gustów i wdrożenie punktów kontrolnych nie sprawiło jednak, że całość odbywa się sama. Wręcz przeciwnie: aby sprostać wyzwaniu, należy – gdy obecnie wcześniej napisałem – pokazać się nie lada zręcznością oraz cierpliwością. Gdyby jesteście gotowi na nowoczesnego Super Meat Boya, on stanowi zdolny na was. Choć na PC oraz Switchu, bo wersje na Xbox One, PlayStation 4 oraz smartfony i tablety zadebiutują tylko w dalekim roku.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Super Meat Boy Forever

Minimalne: Intel Core i3 4 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon R9 380 lub lepsza 6 GB HDD Windows 7 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7 16 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon RX 480 lub lepsza 6 GB HDD Windows 10

Test gry Chronos: Before the Ashes

Chronos: Before the Ashes jest trzecioosobową przygodówką walk z tematami RPG od studia Gunfire Games, a zatem ekipy, która korzysta na naszym koncie zrecenzowane przeze mnie jakiś etap temu Remnant: From the Ashes. To, że obie gry zostały sporządzone przez tą samą ekipę również mają bardzo odpowiednie tytuły nie jest działaniem przypadku. Chronos: Before the Ashes to bowiem prequel Remnant: From the Ashes, co ważna odczuć głównie pod koniec niezbyt długiej kampanii fabularnej. Nazywa to, że znajomość poprzednika, który w naturze ujawnia się następcą recenzowanego tytułu, nie jest chce do poznania historii opisanej w Chronos: Before the Ashes.

Gra tym o zaznaczyć, że w Remnant: From the Ashes broń biała była jedynie dodatek, gdyż w trakcie zabawy mieli z ciekawych karabinów również tak bardzo, natomiast Chronos: Before the Ashes to występuje, w jakiej będziecie machać chociażby mieczem, a tarcza ochroni was przed przeciwnikami. Tyle słowem wstępu. Przejdźmy do konkretów.

Nie wpływając za w momenty fabularne, warto podkreślić, że głównym celem podróży naszego bohatera w Chronos: Before the Ashes jest pokonanie smoka. Jeśli myślicie się po co dodatkowo dlaczego, to różnicy na ostatnie zagadnienia otrzymacie również w wczesnych scenach kampanii, kiedy i nieco później. Trzeba jednak przyznać, że historia nie jest najcięższym punktem projektu dodatkowo potrafiła być dobrze ciekawsza, tylko z pozostałej części czy ktokolwiek mieszał się, że Chronos: Before the Ashes zaoferuje opowieść, któa zapadnie nam w pamięć? Nie powtarza mi się.

Natychmiast po przejęciu opiece nad cechą i przeprowadzeniu kilku podstawowych akcji uznałem, że Chronos: Before the Ashes to piękno w charakteru Soulsów dla biedaków. Poza nie porwała mnie ani oszałamiającą grafiką, ani zaawansowanymi animacjami postaci, nie mówiąc teraz o efektownym systemie walki. Szybko to zawsze odszczekałem, bo kilkanaście minut później naprawdę zacząłem szukać zabawa z gry. Wynikało toż z kilku powodów.

Chronos: Before the Ashes przekonał mnie do siebie przede wszystkim świetnie przemyślaną konstrukcją kampanii. Eksplorowanie niezbyt dużych w detale, ale klimatycznych lokacji sprawiało grę do indywidualnego końca dlatego, że organizatorzy nie pokusili się o stworzenie ubogiego klona Soulsów, lecz dodali sporo z siebie. Jeśli lubicie nie tylko różnorodne starcia z przeciwnikami, ale preferujecie do ostatniego rozwiązywanie nieskomplikowanych zagadek logicznych, to Chronos: Before the Ashes na pewno wam się spodoba. Zwłaszcza, że łamigłówki zwyczajnie nie przylegają do wymagających, choć znalazły się też takie, przy których pragnął nieco dużo wysilić szare komórki.

W moc miejscach niestety widać, że twórcy Chronos: Before the Ashes dysponowali niewielkim budżetem, jednak mimo wszystko spożytkowali dostępne fundusze należycie. Odnoszę wrażenie, że zabrakło chociażby pieniędzy na to, by zaprojektować bardziej rozbudowany system rozwoju postaci. W takiej formie zdecydowano się na zaimplementowanie naprawdę ciekawej mechaniki. Każda śmierć naszego wojownika sprawia, że stoi się on o rok starszy (grę rozpoczynamy uważając na karku 18 lat), i od dwudziestego do osiemdziesiątego roku bycia, co dziesięć lat, otrzymujemy możliwość wyboru jednej z niewielu innych wiedzy zwiększających zadawane obrażenia, pozwalających na otrzymanie ogromniejszej kwoty ciosów, itp. Prawda, że fajnie?

Ba! Więc nie koniec, bo Chronos: Before the Ashes postarza głównego bohatera także wizualnie. Grę kończyłem mając niespełna czterdziestkę oraz czekał inaczej niż na indywidualnym początku. Moja jakość nie istniała teraz aż tak zwinna, niemniej wciąż radziła sobie w akcji wręcz. Starszemu człowiekowi urosła również broda, której początkujący wojownik nie posiadał. Zamieniły się także rysy twarzy protagonisty, któremu – co dobre – z czasem rozpoczną także siwieć włosy.

To pojęcie pojawiało się w mojej głowie wielokrotnie podczas życia z Chronos: Before the Ashes. Stawia nie jest duża, bowiem jej ukończenie zajmuje od sześciu do ośmiu godzin. Początkowo płaci się, że eksplorujemy złożone labirynty kładące się z wielu ścieżek, jednak tak no to jedynie iluzja, tylko nie brakuje tu charakterystycznego dla Soulsów odblokowywania skrótw. Gra tym dostęp do następnych obszarów jest zatrzymany w bardzo przemyślany sposób. Chcąc kupić możliwość zwiedzania kolejnych lokacji musimy uporać się ze wspomnianymi już zagadkami. Większość spośród nich musi po prostu znalezienia dobrego materiału również dania go we ważnym miejscu (brakujący kryształ w oczodole rzeźby czy same fragment obrazu na płótnie). Do ostatniego dochodzi nieskomplikowany crafting, dzięki któremu wymagając zejść piętro niżej musimy najpierw posiadać linę oraz hak i połączyć te dwie sytuacje ze sobą, aby uzyskać – uwaga! – linę z hakiem.

Występuje nie oferuje i za wielu elementów wyposażenia, i też, które znajdziemy, możemy rozwijać w nieznacznym stopniu. Chronos: Before the Ashes zaoferowało mi możliwość sprawdzenia miecza, topora, siekiery oraz włóczni, przy czym zdecydowałem się na stosowanie z głównych dwóch wysoce wymienionych rodzajów broni. W sprzętu nie zabrakło oczywiście tarczy idącej na blokowanie ciosów wrogów. Jeżeli już mowa o przeciwnikach, to nietrudno zauważyć, że autorzy przygotowali kilka modeli również efektywnie nimi żonglowali, żeby nie odczuli monotonii. Złego słowa nie można napisać o grach z starymi, które nie były prawdopodobnie jakoś szczególnie widowiskowe, ale pokonywanie „szefów” dawało wielką satysfakcję. https://pobierzpc.pl/hunting-simulator-2-pobierz-za-darmo/

Tak dobrze, ale skąd te zestawienia do Soulsów? Widok z perspektywy trzeciej osoby? Jest. Blokowanie kamery na przeciwniku? Jak wysoce. Mały oraz prosty atak? Są. Możliwość wykonywania uników i przewrotów? Tak! Po śmierci wracamy do ostatnio aktywowanego punktu kontrolnego? Owszem. Brak dokładnych wskazówek oraz potrzebę znalezienia odpowiedniej ścieżki metodą cech również braków? Jak wysoce. Wysoki stopień trudności? Niekoniecznie, jednak na heroicznym (obok niego korzystamy też przygodowy i naturalny) Chronos: Before the Ashes potrafi dać w kość.

Chronos: Before the Ashes to także dość powolna gra. Jeśli tworzycie na dynamiczne starcia z przeciwnikami, wtedy będziecie rozczarowani. Moim przekonaniem jednak tempo jest konieczne, gra tymże dodany już stopień wyzwania sprawia, że recenzowaną pracę można opisać nie tyle mianem „souls-like”, co „souls-lite”, a to czymś dla osób zainteresowanych mechaniką Soulsów, których odstraszył wysoki poziom trudności w produkcjach studia From Software lub innych deweloperów. Miejcie ale jednak, że Chronos: Before the Ashes kładzie nacisk nie ale na walkę, jednak również na zagadki logiczne.

Za pokonywanie wrogów w Chronos: Before the Ashes otrzymujemy punkty doświadczenia, jakie na kolejnych levelach możemy skorzystać do rozwinięcia jednej spośród niewiele statystyk postaci, takich jak: siła, zręczność, mistyka oraz żywotność. Tu również powtarza się, że to niezbyt moc również tak, wykorzystuje nie zachęca do ostatniego, aby przechodzić ją często, a toż, co zaproponowali twórcy mi w zupełności wystarczyło. Również jak długość gry, liczba walk z szefami lub te opisany wcześniej system rozwoju postaci. Zdaję sobie sprawę, że Chronos: Before the Ashes mógłby żyć znacznie rozbudowany, tylko po kolosach z zwykłym światem pokroju takiego Assassin’s Creed: Valhalla, fajnie zagrać w dodatek delikatniejszego oraz mniejszego.

Jakość tekstur w Chronos: Before the Ashes nie jest doskonała, ale gra zarówno to, kiedy i minus większych elementów w lokacjach ewidentnie nadrabia klimatem budowanym za sprawą fenomenalnej gry słońca i braku. Niezależnie od tego, czy eksplorujemy mroczne labirynty, lub też zwiedzamy otwarte przestrzenie, możemy czekać na to, że często zakończymy się ale po to, by popodziwiać widoki.

Chronos: Before the Ashes ma również jedną, ważną cechę – podczas konkurencji nie zobaczył na żadne błędy, gdy nie liczyć pewnego wroga, któremu udało się zadać mi obrażenia przez ścianę. Tak kiedy obecnie pisałem, spodziewałem się, iż będzie obecne jedynie średniak, ale ostatecznie Gunfire Games dostarczyło naprawdę dobrą grę. Pewno nie wybitną, która będzie pretendować do zapłaty GOTY, a gdy lubicie Soulsy i zagadki, to przekażcie jej możliwość.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Chronos: Before the Ashes

Minimalne: Intel Core i5-4690K 3.5 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz 4 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon R7 370 lub lepsza 8 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-4690K 3.5 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon RX 480 lub lepsza 8 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

Gry do pobrania – opis Call of the Sea

Podziwiam ekipę Out of the Blue Games za odwagę. Stracić swoją grę dwa dni przed CD Projektem RED to a spora rzecz. Trudno jednak polegać na własny efekt niż wszystkie zalanie toną cyberpunkowego szumu medialnego, który dla mniejszej pracy zapewne stanowić szkodliwi. Tymże dużo radzę zwrócić uwagę na ostatni termin. Warto odpalić Game Passa oraz dać tę produkcję do naszej biblioteki. Po powrocie z Night City będzie niczym znalazł.

Historia w Call of the Sea, motor napędowy tej sztuk, zaczyna się na statku. Mamy lata 30-te, i taka kobieta wybrała się na całą wyspę w Polinezji w badaniu swojego partnera. Ten wyruszył tam na poszukiwanie środka na trapiącą bohaterkę dolegliwość, która ujawnia się głównie ciemnymi plamami na rękach. Miejsce docelowe badań nie zostało wybrane przypadkowo. Nie rosną tam magiczne zioła używane do medycyny naturalnej. W prawdzie to początkowo nawet nie wiemy dlaczego mężczyzna uznał, że tylko tam znajdzie wyjście na chorobę żony. Wiemy jednak, że mieszkanie może skrywać tajemnice. Nawet tubylcy nie chcą się tam zapędzać. Nasza bohatera wyrusza tam w czasie, w którym przestały powracać do niej listy z męża. Coś ewidentnie się trwało i potrzeba udać się na ratunek.

Jak wspomniałem, historia istnieje najważniejszą atrakcję Call of the Sea. Nie stanowi szczególnie długa, a w skondensowany sposób rozmawia o poszukiwaniach leku. Po drodze nie spotykamy a innych ludzi, a to narracja robiona stanowi w dwojaki sposób – z jakiejś cechy stanowi obecne grono, jakie samo w sobie opowiada historię, z innej rozsiane na jakimkolwiek etapu zapiski pozwalające dowiedzieć się co się działo w trakcie ekspedycji. Twórcom udało się bardzo łatwo zaprezentować historię, ponieważ zdecydowali się na sprytny zabieg. Mąż głównej bohaterki wraz z przyjaciółmi podróży co chwilę zmieniał położenie, poruszając się w głąb wyspy. Tym tymże na dowolnym momencie poznajemy nowe obozy i dowiadujemy się co działo się w konkretnym okresie. Miejsce akcji szybko zaprezentowało się mało przyjazne, a zatem samego potrafimy stanowić bezpieczni – zawirowań było całe mnóstwo. Na tym etapie, tj. odkrywanie kolejnych losów ekspedycji, historia trzyma całkiem odpowiedni poziom.

Istnieje coraz druga warstwa – tajemnicza wyspa oraz choroba trapiąca główną bohaterkę. Obie te myśli są ze sobą powiązane. Od jakiegoś momentu celem gry staje się czyli nie tylko odnalezienie męża protagonistki, tylko także zdecydowanie jakie niezwykłe rzeczy kryje miejsce pracy. Od razu uprzedzam, iż nie stanowi ostatnie historię z gatunku tych, jakie umiały się wydarzyć. Dobrze jest tam fantastyki, a momentami można odnieść wrażenie, że Call of the Sea złoży w stronę horroru inspirowanego Lovecraftem. Finalnie jednak gra jest przygodówką napędzaną historią. Co ważne, całkiem udaną – mającą w napięciu oraz zgrabnie dawkującą nowe wiedze, dzięki czemu co chwilę dowiadujemy się czegoś nowego. Na skutku oczywiście czeka nas interesujący finał. Zapewne nie zostałem rzucony na kolana, ale mimo wszystko czułem, że jedno popołudnie oraz wieczór spędzone z Call of the Sea stanowiło dla mnie interesującym przeżyciem. Na chyba nie takim, w którym na jakimkolwiek stopniu mogłem się domyślić o co w ostatnim pełnym należy. darmowa gra na epic games

Historia historią, jednak co z rozgrywką? Wbrew pozorom Call of the Sea wówczas nie kolejny walking simulator. Z obecnego rodzaju czerpie jednak sposób przedstawienia rozgrywki – kamera, zaczynanie się czy interakcja z obiektami. Trzonem mechaniki są za to kwestii logiczne. Większość gry podzielona istnieje na krótsze sekcje, w jakich możemy śmiało toczyć się po jakiejś, większej planszy. Naszym pierwszym celem jest eksploracja. Zazwyczaj wchodzimy na notatki zdradzające niektóre szczegóły historii. Pojawiają się więcej informacje dot. różnych blokad istniejących na swej drodze. Toż są główne zagadki logiczne, które należy rozwikłać. Trzeba jednakże pamiętać, że idziemy śladami ekspedycji pod dowództwem męża protagonistki. Świadczy to, że został on po drodze notatki lub inne poszlaki, które potrafią nam pomóc. Wszystko co istotne bohaterka daje w notatniku. Przypomina to klasyczne przygodówki z linii Myst. Call of the Sea jest zatem w ilości miksem tej stary znanej marki ze bardzo nowocześniejszymi walking simulatorami.

W rozwiązywaniu zagadek istotna jest udana eksploracja terenu. Czasami pominięcie jednej, małej spraw może zdecydować o tym, że nie odkryjemy kilku poszlak, które dotrą do notatnika. To istotne, gdyż on mówi nam czy rozumiemy już wszystko co potrzebne, aby rozwikłać zagadkę. Uspokajam jednak, że Call of the Sea nie jest wysoko trudną grą. Z częścią łamigłówek nie stanowił interesów również dosyć płynnie używał przez grę. Czasami choć mogą pojawić się okazje do zajrzenia do poradnika. Najmocniej pod tym powodem charakteryzuje się ostatni rozdział. Myślę, że twórcy przesadzili tam nieco z poziomem rozbudowania zagadek, przez co gra straciła odrobinę na energii. Szkoda również, że zabrakło liniowych etapów, w których doznań dostarczają skrypty. Aż się przypomina o emocjonujące używanie przez stare mosty czy wspinaczki po górze wzdłuż niebezpiecznego szlaku. Mechaniki nie pragnęłoby być tam wiele. Samymi widokami czy skryptami ważna było produkować emocje.

Oceniając Call of the Sea nie sposób ominąć warstwy wizualnej. Moje pierwsza sprawa po odpaleniu gry – nic nie wygląda to właściwie dobrze. Nie mieści to przecież, iż nie było otwartych widoczków. Temat w niniejszym, że działa przeplata plansze, w jakich oprawa wizualna może zachwycić z zakresami mniej atrakcyjnymi, w których nie cierpi na co popatrzeć (często na skutek gry). Gdy jednak trafia się okazja spojrzenia na zachodzące słońce, plażę i morze, Call of the Sea może zrobić dobre wrażenie. Widać to, że działa posiada niemało atrakcji graficznych przewidzianych szczególnie dla Xbox Series X|S. Szkoda jednak, że tyle całego nie udało się wykonać w powierzchni audio. Słabe wrażenie realizowałam w szczególności główna bohaterka. Słysząc ją doskonały raz odnosiłem wrażenie, że to działa HOPA. Brakowało mi w jej głosie umysłu i emocji. Niepotrzebnie te często komentowała rzeczywistość jakby istniała na pewnych wakacjach, a nie poszukiwaniach zaginionego męża.

Kilka spraw nie zagrało mi w Call of the Sea. Gra tak się zaczęła, ale końcówka (zagadki i lokacje) składała się wyraźnie słabiej. Najważniejsze jednak, że od startu do kraju chciałem pracować dalej, aby poznać historię. Toż ona powodowała, że całość przeszedłem za samym razem. Na tyle na szczęście nie przyszło rozczarowanie, które zepsułoby cały efekt. Wręcz przeciwnie, poczułem satysfakcję, że poświęciłem ok 4 pory na Call of the Sea. Przygodówkowy charakter tej gry może nie każdemu pasować, ale tylko dla fabuły warto wziąć po ten termin. W szczególności jeżeli gość jest fanem gier à la Myst (ewentualnie przygodówek point&click). Wtedy weźmie z pracy Out of the Blue Games coraz dużo przyjemności. Miejcie a ten stopień w świadomości. Źle się stanie jeśli zginie on w końcówce roku zawładniętej przez zupełnie inną grę.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Call of the Sea

Minimalne: Intel Core i3-3220 3.3 GHz / AMD FX-6100 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 650 / Radeon HD 7750 lub lepsza 20 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-6700K 4.0 GHz / AMD Ryzen 7 1700 3.0 GHz 16 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce GTX 1070 / Radeon RX Vega 56 lub lepsza 20 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit